Serce jest zawsze sercem
- Marysia
- 22 kwi 2016
- 3 minut(y) czytania
Andrzej Węgierski, duchowny kalwiński, wydał w 1652 r. "Historię reformacji w krajach słowiańskich". Ta niepozorna pozycja stała się po dwóch wiekach spiritus movens jednej z opowieści zawartych w zbiorze "Typy i charaktery" Józefa Ignacego Kraszewskiego. Opowieści miłosnej, rzecz jasna. Historia ta ponoć wydarzyła się naprawdę i była "wypadkiem (...) dziwnym, niepojętym", zaprzeczającym prawu zdrowego rozsądku, ale i poruszającym ludzkie serca. XVI-wieczny Wieluń stał się tłem tragicznych losów dwojga zakochanych.
Gdzieś nieopodal wieluńskiego rynku stały obok siebie dwa niskie i ubogie domki. W jednym z nich mieszkał wdowiec z synem, Zachariaszem. Za płotem stała druga chata, należąca do wdowy samotnie wychowującej córkę, Bietkę (Beatę). Dzieci były ze sobą związane od początku - razem bawiły się i wychowywały. Beztrosko korzystały z życia. Z czasem powstała między nimi więź, przyjaźń, która stopniowo ewoluowała w miłość, stan nie pozwalający dwóm sercom egzystować z dala od siebie.
Matka Bietki martwiła się o przyszłość córki, widząc jak wyrasta z niej piękna kobieta o "czarnych żywych oczach, kibici trzcinowej, twarzyczce ślicznym zamkniętej owalem, kruczym włosie warkocza i uśmiechu (...) co pociągał czarownie". Kto bowiem dostrzeże tu tę urodę i czy nie okaże się ona zgubą? Spędzała więc godziny na modlitwach i rozmyślaniach. Pozwalała jednak młodym spotykać się w domu. Zachariasz uczył Bietkę czytać, a gdy jej matka zasypiała, oboje siedzieli godzinami patrząc sobie w oczy i nie mówiąc ani słowa.
Matka dziewczyny marzyła o połączeniu dwóch domków i ubogich majątków, wspólnej przyszłości jej córki i młodzieńca. Jednak ojciec Zachariasza miał konkretną wizję jego przyszłości i nie było w niej miejsca dla Bietki. Miał on wstąpić w stan duchowny. Początkowo kształcił się w szkółce kościelnej, wolne chwile poświęcając ukochanej. Potem przyszła kolej na seminarium. Zachariasz nie potrafił sprzeciwić się ojcowskiej woli. Padł do jego stóp i płaczem próbował skruszyć jego surowość. Na nic jednak to się zdało - odpowiedzią były również łzy.
Mimo to opowiedział o wszystkim ukochanej, wyznając jej wieczną miłość. Obiecał, że nigdy nie zostanie księdzem, że zawsze będą razem. Był gotów umrzeć, zamiast żyć bez niej. Musieli się jednak rozstać. Zachariasz wyruszył za miasto, pożegnany rzewnymi łzami. Kraszewski nie opisuje czasu rozłąki tych dwojga. Wspomina jedynie o ich potajemnych listach. Zachariasz opisywał w nich, jak celowo opóźnia przyjęcie święceń kapłańskich. W rzeczywistości był bezradny i nie wiedział, co począć. Ten okres "zawieszenia" i zwłoki trwał kilka lat. Ojciec zaklinał go na pamięć matki, na miłość synowską, rozkazywał ukończyć naukę - "nie zamknę oczu, póki wiedzieć nie będę, żeś już kapłanem i sługą Bożym". Zachariasz nie miał na tyle siły, by zrezygnować zarówno z woli ojca, jak i pragnień serca.
Mijały lata, wypełnione oczekiwaniem, łzami, wiarą w szczęśliwe zakończenie. Bietka mimo to nie uległa namowom matki, by wybrać jednego z wielu zalotników. Trwała niezłomnie w wierze i miłości, gotowa zasnąć na wieki wraz z niespełnionymi nadziejami i uczuciami. W końcu została na świecie sama, osierocona przez matkę. Drżenie serca bardziej już spowodowane było strachem niż szczęściem. Tymczasem ojciec jej ukochanego, wykorzystując swoje koneksje, ukrócił zwłoki syna w przyjęciu święceń. Nadszedł dzień, którego Zachariasz nie chciał przeżyć.
Odprawił mszę we łzach. Gdy powrócił do swojej celi, rozpłakał się jak niemowlę. W głowie dźwięczały mu słowa, że stracił ją na zawsze. Po chwili otrzymał list, a w nim wiadomość o śmierci ojca i wzywania Bietki... Padł na łóżko i trwał tak bezprzytomnie. Następnego dnia rano drzwi jego celi były zamknięte. Po ich wyważeniu ukazał się duchownym widok przerażający - Zachariasz popełnił samobójstwo. Powiesił się na pasku u sklepienia celi. Ta wiadomość dotarła niemal błyskawicznie do Wielunia. Bietka nie miała już łez. Jej rozpacz była sucha, ognista, milcząca.
Historia, dotąd przypominająca losy nieszczęśliwych kochanków z Werony, obraca się w stronę mickiewiczowskich romantycznych ballad. Bietce ukazywał się duch Zachariasza, z paskiem na szyi, pokutującego za ich miłość - "Tyś była przyczyną winy mojej, będziesz towarzyszką pokuty!". Nikt poza nią nie widział ducha Zachariasza, lecz przemawiał on jej ustami. Ta niebywała wieść rozniosła się po Polsce, ściągając do Wielunia tłumy ludzi z pytaniami i podarkami. Nie odpowiadała jednak Bietka na pytania innowierców, traktowała ich ze wstrętem, wyczuwała ich obecność. Przyczyniła się w ten sposób do nawrócenia wielu z nich.
Rok 1600 można nazwać punktem kulminacyjnym tej opowieści. Wówczas za sprawą polskich pielgrzymów historia ta doszła aż do Rzymu, trafiając do uszu pewnego profesora. Rozpoznał on w zachariaszowym duchu geniusza, który dawniej zamknięty był w jego pierścieniu. Udał się do Polski, by odzyskać władzę nad nim i powrócił do Włoch.
Zakończenie autorstwa Węgierskiego poddaje Kraszewski w poważną wątpliwość, przypisując autorowi protestanckie uprzedzenia i celowe przekłamanie. Nie wierzy również w jasnowidztwo Bietki, nazywając to "faktem psychologicznym". Nie rozumie ówczesnej miłości, ale podkreśla, że "serce zawsze sercem" i choć nie każdy jest zdolny do miłości, to "oszala i zabija dzisiaj jak dawniej".
Bibliografia:
1. Kraszewski J. I., Typy i charaktery, Wilno 1854.
2. Kopańska M., Historia miłosna na miarę Szekspira, "Ziemia Łódzka", Nr 3 (171), 2016.

Comments